Timothy Wittembach
Liczba postów : 20 Na forum od : 27/05/2015
| Temat: Plebania Nie 31 Maj 2015, 22:54 | |
| Budynek mieszkalny, będący własnością parafii jest ulokowany po prawej stronie kościoła. Mieszka w nim Tim wraz z rodziną, a także prowadzi tutaj swoją kancelarię. Od czasu do czasu gości łowców, bądź innych, zwykłych ludzi w wolnych pokojach. Na podjeździe budynku stoi samochód pastora Tima, Cadillac Eldorado rocznik 67. | |
|
Timothy Wittembach
Liczba postów : 20 Na forum od : 27/05/2015
| Temat: Re: Plebania Wto 02 Cze 2015, 00:09 | |
| 27 maja 2015 roku Pierwszy dzień tygodnia zaczął się scenariuszem najgorszym z możliwych. Tuż przed świtem rozszalała się potężna burza, a ciężkie czarne chmury przysłoniły zachodzący księżyc. Siarczysty deszcz lał się z nieba strumieniami. Ulice, ogródki, działki - wszystko to było zalewane litrami wody. Huraganowy wiatr trzepotał okiennicami i zrywał dachówki z domów. Niskie krzewy róż porastające ogródek pastora, teraz kładły się ulegając wichurze. Miasteczko spowił całun ciemności, jedynie latarnie rozświetlały mrok. Spokojny, miarowy sen Tima został zmącony hałasem uderzających okiennic i stukotem kropel deszczu o parapet. Pocałował w policzek śpiącą żonę i ociężale usiadł na krawędzi łóżka. Przetarł oczy, rozciągnął się i wstał. Założył szlafrok, zamknął okiennice i skierował się do toalety. Tam załatwił potrzebę i obmył zimną wodą twarz na rozbudzenie, po czym zszedł do kuchni. Światło zapalonej żarówki raziło go boleśnie, toteż po chwili ją zgasił. Nikły blask ulicznej latarni w zupełności mu wystarczył. Zaparzył sobie herbaty z miodem i cytryną, zrobił dwie małe kanapki, po czym przeszedł do salonu. Postawił wszystko na stoliku i zabrał się za rozpalenie ognia w kominku. Gdy w górę strzeliły pierwsze płomienie, Tim rozsiadł się w swym fotelu i zabrał za śniadanie. Wkrótce żywioł ogarnął wszystkie szczapy drewna leżące w kominku, a w pokoju wesoło zatańczyły cienie mebli i różnych przedmiotów. Wydawało się, jakby wręcz zaczęły żyć swoim życiem. Natomiast pastor spokojnie zjadł i zaczął delektować się gorącym napojem. Założył na nos okulary i zgarnął z dolnej półki stolika książkę. Po chwili pogrążył się w lekturze. Mimo upływającego czasu, burza najwyraźniej nie zamierzała opuścić Fort Smith. Pogrążony w czytaniu, nawet nie zauważył kiedy nastał ranek. W końcu spojrzał na zegarek stojący nad kominkiem... 6:38... ahhh jak ten czas leci... pomyślał. Zaznaczył stronę, odłożył książkę na półeczkę i spojrzał za okno. Na dworze zrobiło się trochę jaśniej, jednak deszcz nadal nie ustępował. Mężczyzna skierował swe kroki do kuchni, gdzie przywitał buziakami swoje dwie kobiety - żonę Katie i córkę Emmę, która szykowała się do szkoły. Podziękował za śniadanie, które już spożył i poprosił o zaparzenie kolejnej herbaty. Wyszedł na ganek i usiadł na bujanej ławeczce. Choć silne podmuchy wiatru już ustały, to od czasu do czasu dał o sobie znać zbłąkany powiew tego żywiołu, zraszając człowieka kroplami deszczu. Poranną ciszę zakłócał jedynie warkot silnika nadjeżdżającego samochodu. To jakiś mężczyzna ubrany w garnitur jechał właśnie do pracy. Niebawem hałas ustał i słychać było jedynie krople uporczywie stukające o chodnik. Po kilku minutach dało się słyszeć jeszcze coś... równomierne kroki biegnącej postaci. Wkrótce ujrzał młodą, smukłą dziewczynę, która wybrała się na poranny, codzienny trening. Na głowie miała kaptur, w uszach słuchawki, a całe ubranie doszczętnie mokre. Mimo to rozpoznał ją. Była to Amanda Sarsfield. Znajoma pastora, która pracowała w pobliskim sklepie spożywczym. Często wybierał się do niego, aby zrobić zakupy. Przebiegła i zniknęła za zakrętem. Po kwadransie Tim usłyszał znajomy głos. Nadjeżdżał szkolny autobus i po chwili z domu wyszły obie panie. Mężczyzna odebrał od żony szklankę gorącej herbaty i pożegnał swoją córeczkę. Katie rozłożyła parasol i obie udały się na przystanek. Tim odprowadził je wzrokiem uśmiechając się. Zaczynał się nowy tydzień, a on czekał na ważną przesyłkę. Popił herbatę i pomachał odjeżdżającej Emmie. Żona wróciła i przysiadła się do niego przytulając. Wyglądało na to, że burza powoli zaczyna ustępować. Deszcz widocznie zmalał, a wiatr już całkowicie ustał. Nieśmiałe promienie słoneczne przebijały się przez rzednące chmury. Zapowiadał się piękny dzień... | |
|
Timothy Wittembach
Liczba postów : 20 Na forum od : 27/05/2015
| Temat: Re: Plebania Czw 04 Cze 2015, 14:21 | |
| Po odjeździe córki do szkoły, Tim wrócił do salonu po książkę, z którą udał się na ganek. Usiadł na bujanej ławce i zaczął ponownie ją czytać. Całkowicie się zatracił w lekturze powieści. Dopiero po kilku godzinach wyrwał go znajomy głos... Co czytasz..? zapytał z rozbawieniem w głosie niski, pulchny mężczyzna. Pastor spojrzał znad książki i natychmiast go rozpoznał. Był to Willi, kurier który dostarczał mu srebra na naboje... Mam przesyłkę dla Ciebie... dodał nie czekając na odpowiedź. - Witaj Willi. Ta książka to nic takiego, znalazłem ją w bibliotece. Dobrze że przyjechałeś, już zaczynałem się martwić że nie trafisz... odpowiedział uśmiechając się. Klepnął go w wystający brzuch i dodał... A Ty widzę dalej w formie... roześmiał się. - A Ty nadal chudy jak szkapa... skontrował kurier, co oczywiście nie było prawdą. Timothy był dobrze zbudowanym mężczyzną w sile wieku, w pełni sił. Will nigdy nie potrafił znaleźć dobrej odpowiedzi na żarty przyjaciela... Zostaniesz na obiad..? Katie robi dzisiaj soczyste kotlety wołowe... zauważył żartobliwie. - Z chęcią bym został, jednak nie mogę. Napewno będą dobre, jednak mam jeszcze sporo przesyłek... kurier nie zauważył sugestii pastora. - Jak chcesz... odparł Tim... Poczekaj, zaraz przyniosę pieniądze... dodał kierując się do domu. Po chwili był znów na ganku trzymając w ręku zwitek banknotów... Proszę... wręczył je kurierowi i zaraz odebrał niewielkich rozmiarów paczkę. Will skierował się do swojego samochodu, wsiadając krzyknął jeszcze do Tima... Następną przywiące dopiero za miesiąc... - Dobrze. Żegnaj i szerokiej drogi... pożegnał go. Kilka minut później skierował się w stronę kościoła. Wszedł do pokoju łowcy i zaczął przetapiać małe sztabki srebra na naboje... | |
|
Timothy Wittembach
Liczba postów : 20 Na forum od : 27/05/2015
| Temat: Re: Plebania Pią 05 Cze 2015, 18:46 | |
| 28 maja 2015 roku Cały poprzedni wieczór Timothy spędził na wyrobie solnych i srebrnych naboi. Następnego dnia wstał dość późno, ponieważ zasiedział się do 3:00 nad ranem. Zszedł do kuchni i zjadł przygotowane przez Katie śniadanie. Następnie wybrał się do pobliskiego sklepu na małe zakupy. Za ladą stała jak zawsze Amanda... Witaj Amando. Piękny mamy dziś dzień... zauważył. - Dzień dobry. Tak bardzo ładny. Co podać..? zapytała uśmiechając się. Poproszę dwadzieścia jajek, pół kilograma tej szynki... wskazał soczysty kawałek za szybką... trzydzieści deko sera żółtego, o tego. Dwa kartony mleka i te trzy banany... kasjerka po kolei wszystko policzyła i spakowała do papierowej torby... Proszę bardzo. Dwadzieścia dwa dolary i siedemdziesiąt jeden centów... wskazała cenę. - Ach zapomniałbym. I dwie świeże bagietki... dodał i przeprosił za zamieszanie... Ależ nie ma za co... uśmiechnęła się i dodała... To będzie dwadzieścia trzy dolary i dziewiętnaście centów... Tim uregulował zapłatę i wychodząc pożegnał kasjerkę. Wrócił do domu i zobaczył nagraną wiadomość na telefonie. Zmartwiła go wiadomość od Nico. Najpewniej nie dzwoniłby, gdyby nie był to poważny problem. Pastor postanowił wyruszyć jeszcze tego samego dnia. W najlepszy razie do fortu dotrze jutro nad ranem. Powiedział Katie o co chodzi i zaczął pakować sprzęt. Zabrał 1/3 zapasów amunicji, większość broni i zapakował wszystko do samochodu, do skrytki. Niebawem wyjechał na północ drogą stanową... | |
|